niedziela, 21 czerwca 2015

Odcinek 28: Realms of Cthulhu

Wiecie, że Shane Lacy Hensley nigdy nie przeczytał podręcznika do Zewu Cthulhu*? Przyznał się. Od tego szokującego wyznania rozpoczyna się wydana przez Reality Blurs konwersja wspomnianej gry na mechanikę Savage Worlds, opatrzona tytułem Realms of Cthulhu.

Co się rzuca w oczy dość szybko, to uboższa zawartość i nieco lepsze jakościowo wydanie w porównaniu z Zewem Cthulhu**(choć miłośnicy czerni i bieli będą mieli odmienne zdanie). Tym razem dostajemy podręcznik w pełnym kolorze – żółtawo-brązowe strony prezentują się bardzo dobrze. Niestety ilustracje stoją na co najwyżej przeciętnym poziomie, a wiele z nich jest po prostu słabych. Również w przypadku okładki bardziej przemawia do mnie oryginalny Cthulhu wstający z głębin niż savage'owy, choć ten drugi jest całkiem przyzwoity. Ponadto okrojono tekst ilościowo – Realms of Cthulhu ma niemal dwukrotnie mniej stron zapisanych większą czcionką niż poprzednik.

W opisie settingu ciężko znaleźć coś, co nie znalazłoby się wcześniej w oryginale. Dostajemy te same informacje o Mitach, opis ksiąg jest niemal żywcem przekopiowany z Zewu Cthulhu, podobnie rzecz ma się z czarami. Tym razem również dostajemy do wyboru trzy epoki, w których może się rozgrywać akcja przygód – lata 90 XIX wieku, lata 20 XX wieku i czasy współczesne.

Jeśli chodzi o zmiany, to najważniejszą jest podejście do rozgrywki – tym razem Strażnik Tajemnic (nadal używa się słowa Keeper na określenie prowadzącego) ma do wyboru dwa style, pulpowy i mroczny (gritty), zarówno w odniesieniu do obrażeń fizycznych, jak i do poczytalności. Można je dowolnie ze sobą łączyć, co daje w sumie cztery możliwe kombinacje. Dla konserwatystów zostaje wersja mroczno-mroczna, zwolennicy indianajonesowego Cthulhu mogą się przesiąść na opcję pulp-pulp. Dobrze jest mieć wybór.

Mechanicznie wszystko zostało dobrze przygotowane. Poza standardowym dodaniem nowych wad i zalet, opisem ekwipunku, całą stroną poświęconą na statystyki broni (tym razem można się bić, choć jeśli gra się w stylu gritty, nie jest to najlepszy pomysł), wprowadzono nowe zasady naliczania obrażeń (dla opcji gritty) i całkowitą nowość w postaci współczynników Sanity, Madness i Corruption. Ten pierwszy jest odpowiednikiem Poczytalności z ZC, a po przełożeniu na język Savage Worlds jest dla psychiki tym, czym Toughness dla spraw fizycznych. Madness z kolei to rany psychiczne. Ostatni z parametrów wynika ze znajomości Mitów i ogranicza maksymalną wartość Sanity w ten sam sposób, w jaki umiejętność Mity Cthulhu ograniczała maksymalną wartość Punktów Poczytalności.

Sporo miejsca poświęcono na porady dotyczące prowadzenia. Stoją one na przyzwoitym poziomie, choć starzy wyjadacze nie znajdą tam żadnych nowości. Nie zabrakło także bestiariusza. I tutaj spotyka nas niespodzianka. Otóż Wielcy Przedwieczni i reszta tałatajstwa nie mają statystyk, widocznie Sean Preston nie miał skrzynki piwa pod ręką.

Znaczącą część podręcznika przeznaczono na sprawy związane ze scenariuszami. Dostajemy rozbudowany generator Mythos Tales, cztery krótkie scenariusze w różnych stylach, a na deser jeden większy. Mysteries of Drake Manor niestety nie jest za dobrze skonstruowanym scenariuszem, ale jako miejsce akcji sprawdza się już przyzwoicie. Strażnik dostaje wszystkie potrzebne informacje odnośnie tego, kto jest kim i jakie ma cele, problem tylko w tym, że w proponowanym przebiegu akcji znaczna część tych danych nie jest w żaden sposób wykorzystana i trzeba sobie radzić samemu. Szkoda, bo rzecz ma potencjał.

Na koniec pozostawiono zasady konwersji pomiędzy jedną mechaniką a drugą. Jak ktoś ma ochotę przenieść postać z ZC do RoC, droga wolna. Dodatkowo, dzięki temu łatwiej jest prowadzić oryginalne scenariusze na nowej mechanice. Dużo bym dał za odpowiednią ilość czasu na poprowadzenie Horroru w Orient Ekspresie. Mniam.

Trzeba przyznać, że mimo braku pewnych rzeczy, które występują w ZC (oddajcie komiks!), jest to dobra konwersja, po którą warto sięgnąć. Polecam.

Wydawca: Reality Blurs
Autor: Sean Preston
Liczba stron: 160
Cena: 39,99$

W następnym odcinku: Nemezis.

* OpenOffice nie zna słowa Cthulhu. Wstyd.
** Wszelkie porównania odnoszą się do wydanej w Polsce edycji 5.5.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz