niedziela, 24 maja 2015

Odcinek 14: Shaintar: Immortal Legends

Shaintar: Immortal Legends miało być przeciętne (a przynajmniej z takim nastawieniem zabrałem się za lekturę podręcznika), a okazało się być najszybciej przeczytanym przeze mnie erpegiem. Dziwne to, bo mamy do czynienia z bardzo klasycznym i standardowym heroic fantasy. Jeden z moich graczy, nie pamiętam już który (Seji? Funio?), kiedy zobaczył u mnie podręcznik, zapytał „Po co ci to?” Jedyną odpowiedzią, jaką mogłem udzielić było „Bo jest na Savage’ach”. A potem zabrałem się za czytanie.

Podręcznik wydany został w miękkiej oprawie w czerni i bieli. Ilustracje przypominają bardziej szkice niż wersję finalną i trzymają bardzo nierówny poziom – wydaje mi się, że zostały wykonane ołówkiem i zeskanowane. Niektóre odstraszają, a pozostałe wręcz przeciwnie – bardzo mi się spodobały. Jest ich dość sporo, co w połączeniu z przejrzystym układem tekstu sprawia, że oczy nie męczą się podczas czytania. Problemem jest natomiast mapa. Zajmuje ona tylko jedną stronę, przez co jest mało czytelna. Do tego umieszczona została pod koniec podręcznika, a nie wśród opisów poszczególnych krain, co znacznie utrudnia zapoznanie się ze światem. Podręcznik kończy karta postaci (wersja kolorowa możliwa jest do pobrania ze strony wydawcy), obrócona o 90 stopni w stosunku do tych, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić. Jest na niej to, co potrzebne, choć zdobyte doświadczenie zapisuje się w postaci zakreślania kropek, a nie liczbowo. Kropek jest dokładnie 80, wynika więc z tego, że autorzy nie przewidują grania postaciami legendarnymi.

Opis świata zawiera jedynie istotne informacje – żadnych „10 tysięcy lat temu istniała potężna cywilizacja, która 9 tysięcy lat temu upadła i nikt o niej nie wie, ale poświęcimy jej trzy akapity”. Co jakiś czas spotkamy ramkę „GM to GM”. Znajdują się tam koleżeńskie uwagi Seana Patricka Fannona do mistrzów gry odnośnie prowadzenia (typu „u mnie gracze zaczynają z 10 pedekami, lubię, jak czują, że coś potrafią”). Sprawia to wrażenie, że podręcznik pisał nie jakiś ważny człowiek, ale normalny MG. Niektóre z tych ramek tłumaczą, dlaczego Shaintar wygląda jak wygląda (Dlaczego krasnoludy wyglądają jak w standardowym fantasy? Bo tak jest fajnie). Skoro już mowa o dostępnych rasach, to mamy tutaj klasyczne fantasy – są ludzie, krasnoludy, różne rodzaje elfów i zielonoskórzy. Brakuje niziołków, gdyż, jak twierdzi autor, najlepiej sprawdzają się one u Tolkiena i tam należy je pozostawić.

Plot Point Campaign jest chyba najmniej rozbudowaną kampanią tego typu, jaką widziałem. Nie znaczy to, że jest zła – wręcz przeciwnie. Jak to w epic-high-fantasy bywa, bohaterowie ratują świat, przynajmniej w pewnym stopniu. Poszczególne części kampanii są krótkie – często luźne Savage Tales, tutaj zwane Legendary Tales są bardziej rozbudowane. Całość kończy się swego rodzaju cliffhangerem, który póki co nie znajduje kontynuacji. Sugerowane jest również włączanie pomiędzy poszczególne części kampanii innych scenariuszy (czy to wspomnianych już Legendary Tales czy też losowo wygenerowanych). Problem polega na tym, że tu, gdzie trzeba je wprowadzić, żeby bohaterowie zdołali zdobyć wymaganą rangę, nie ma na to czasu, bo przeciwnik drużyny ucieka i trzeba go dopaść jak najszybciej. Plusem jest to, że gra się Strażnikami Teksasu w wersji fantasy i bierze się udział w konfliktach na boskim poziomie. Ciekawostką jest inny niż w pozostałych settingach do Savage Worlds sposób losowego generowania przygód. Zamiast rzutów kostką i sprawdzania wyników w tabelce polega on na rozkładaniu kart według schematów przedstawionych w podręczniku. Nie wiem, czy to działa, nie korzystam z generatorów.

W wielu miejscach autor stwierdza, że pewnych rzeczy w podręczniku nie ma, bo pojawią się w przyszłych dodatkach. Do dziś nie ukazał się ani jeden dodatek, choć setting ma już dwa lata. Wprawdzie Sean zaczął dawać oznaki życia i nawet nad czymś pracuje, ale na efekty tej pracy przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Na sieci znaleźć można jedynie przykładowych bohaterów i dwa scenariusze w formie OneSheet. Mało.

Mimo pewnych niedociągnięć jest to dobre heroic fantasy, które warto poznać i poprowadzić. Na ewentualne pytanie „Czym się różni?” odpowiedź brzmi jednak „Niczym”. Ale i tak jest fajne.

Wydawca: Talisman Studios
Autorzy: Sean Patrick Fannon, Aaron Rosenberg, Chrystyne Novack
Liczba stron: 256
Cena: 29,95$

W następnym odcinku: Sundered Skies.

2 komentarze:

  1. Czy mógłbyś zaktualizować notkę lub napisać nową reckę na temat nowej wersji Shaintar? Wyszła już dość spory kawałek czasu temu :) Shaintar: Legends Arise

    http://www.drivethrurpg.com/product/115010/Shaintar-Legends-Arise

    Wielu moich znajomych go chwali a chętnie przeczytał bym Twoje zdanie na jego temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy Shaintar nie miał wysokiego priorytetu na liście produktów do zakupienia, ale jak Ci zależy, to spróbuję go nabyć w najbliższym czasie - dorzucę do zamówienia razem z czwartym rozdziałem "War of the Dead" i "Time Zero", czy jak się to nowe coś od Gramela nazywa.

      Usuń