niedziela, 3 maja 2015

Odcinek 3: Deadlands: Reloaded

W 2005 roku Pinnacle Entertainment Group postanowiło wydać nową, odświeżoną edycję swojego chyba najbardziej znanego produktu. Tak powstało Deadlands: Reloaded. A że zarabiać pieniądze trzeba, do gry wymagana jest również podstawka do Savage Worlds.

Wygląd i wrażenia ogólne

Pierwsze co rzuca się w oczy, to oczywiście okładka. Utrzymana w ciemniejszej tonacji niż wersja Classic przedstawia tego samego wygrzebańca (zdaje się, że to niejaki Stone, o ile się nie mylę). Twarda, miła i przyjemna w dotyku. Wnętrze podręcznika z kolei jest tym, co mnie zachwyciło i sprawiło, że zapragnąłem sięgnąć po Savage Worlds. Ładne tło, pełen kolor, większość ilustracji prezentuje się bardzo dobrze, choć oczywiście zdarzają się słabsze. Część z nich znana jest już z edycji Classic – pamiętam je z okładek dodatków, które wydał MAG. Karta postaci typowo dla Savage Worlds mieści się na jednej stronie. Chętni do kserowania jej będą narzekać, że również ona jest w pełni kolorowa. Ja jednak wolę zapłacić parę złotych za wydruk na dobrym papierze – mimo że fetyszystą erpegowym nie jestem, to jednak materiały do Savage Worlds drukuję tak, żeby wyglądały jak najlepiej. Tak, jak w SWEX mamy tu podział na część przeznaczoną dla graczy i dla Mistrza Gry, tutaj zwanego Szeryfem. Ponadto wzorem Deadlands Classic rozdziela je Ziemia Niczyja, czyli fragment dla graczy prowadzących bohaterów wtajemniczonych w niektóre z sekretów Martwych Ziem.

Mechanika

W porównaniu z Savage Worlds autorzy wprowadzili kilka zmian. Najistotniejszą jest różnorodność sztonów, które tak jak w poprzedniej edycji Deadlands występują w czterech kolorach (białe, czerwone, niebieskie i legendy, które tutaj mają kolor złoty). Oprócz tego, że działają jak standardowe bennies, wszystkie poza białymi dają dodatkowe możliwości graczowi je wydajacemu. W porównaniu z edycja Classic z kolei, sztonów tych jest mniej (tam było 50 białych, 25 czerwonych i 10 niebieskich, w wersji Reloaded jest ich odpowiednio 20, 10 i 5). Ze swej strony polecam zakup oryginalnych Fate Chips Deadlandowych – zapakowane są w świetny, klimatyczny worek.

Deadlands: Reloaded wprowadzają również dodatkowy współczynnik, jakim jest Grit, czyli znany z polskiego wydania Hart. Określa on siłę woli postaci i jego doświadczenie w starciu z nietypowymi mieszkańcami Dziwnego Zachodu.

Oczywiście w settingu westernowym nie mogło zabraknąć zasad dotyczących pojedynkowania się. Trzeba przyznać, że kiedy dochodzi do takiej wymiany ołowiu, paść powinien przynajmniej jeden trup.

Setting

Po prostu Dziwny Zachód. Każdy oglądał kiedyś western. Teraz wystarczy sobie wyobrazić, że od pewnego czasu, a konkretnie od bitwy pod Gettysburgiem, umarli wstają z grobów, a do naszych kochanych Stanów Zjednoczonych lub Skonfederowanych wprowadziły się dziwne i przerażające bestie. Do tego Kalifornia w zasadzie przestała istnieć, a tu, gdzie niegdyś się znajdowała jest zalany wodą skalny labirynt (zwany zresztą Labiryntem). Ogromną rolę odgrywa minerał zwany ghost rock, który jest nowym źródłem energii, opętańczo wyjącym podczas spalania.

W porównaniu z Deadlands Classic, edycja Reloaded przesuwa wydarzenia w przód do roku 1879, uwzględniając storylinię poprzedniczki. Obecnie prezydent Davies i generał Lee nie żyją, tajemniczy Ghost zaś przestał dowodzić zachodnią częścią Agencji. Bardzo dobrze robi grze podział na wiadomości przeznaczone dla graczy i część dla Szeryfa. W ten sposób ma on w ręku wszystkie wiadomości, jakich może potrzebować i nie musi niczego wymyślać na poczekaniu. Co dodatkowo cieszy, wszystkie te informacje podane są w jednym podręczniku. Chyba każdy, kto wydał 190 złotych na obie podstawki z Wydawnictwa MAG, wie, jak duże jest to udogodnienie.

Czego brakuje

Jestem wielkim zwolennikiem umieszczania w podręcznikach scenariuszy wprowadzających. Dają one mistrzowi możliwość zobaczenia, jak widzą granie w daną grę jej autorzy. Niestety w Deadlands nie dostajemy tego do ręki. Faktem jest, że na stronie wydawcy ukazało się już kilka tzw. One Sheets, czyli scenariuszy spisanych na jednej kartce, ale jednak przydałoby się coś takiego w podręczniku. Brakowało mi również występującego w innych settingach losowego generatora przygód. Kolejną rzeczą, która mi się nie podobała jest umieszczenie statystyk Ravena, Hellstrome’a, Stone’a i Grimme’a. Później się przekonałem do tego pomysłu, tym bardziej, że podanie tych informacji mistrzowi wcale nie ułatwia graczom zabicia ich.

Dodatki*

Niestety w przypadku settingów do Savage Worlds na nadmiar dodatków narzekać nie można. Na tegorocznym Genconie został zaprezentowany zbiór scenariuszy zatytułowany Coffin Rock i to tyle, co można powiedzieć na temat drukowanych materiałów do Deadlands: Reloaded. Oczywiście PEG wypuściło na rynek Deadlands Fate Chips, o których już wspomniałem. Wydawnictwo Legion Publishing z kolei opublikowało dwa scenariusze w stylu groszowych powieści (oficjalnie twierdzą, że trzy, ale nie polecam w to wierzyć – jeden z nich jest na mechanice Deadlands Classic), oba jako pdf. Oprócz tego są wspomniane One Sheets na stronie wydawcy i tyle.

And the winner is

Bez wątpienia Deadlands: Reloaded to setting wart zakupu. Jest to jedna z ciekawszych, jeśli nie najciekawsza gra, jaką trzymałem w rękach.

Wydawca: Pinnacle Entertainment Group
Autorzy: Shane Lacy Hensley, BD Flory
Liczba stron: 256
Cena: 39,99$

W następnym odcinku: Rippers.

* Tekst ten pierwotnie ukazał się w 2008 roku na moim blogu na Operze. Tutaj publikuję go w niezmienionej formie, stąd trochę nieaktualnych już informacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz